7. Z wizytą w starostwie
Po lekturze innych blogów, urzędnicy ze starostwa jawili się nam jako niedostępni, ciagle w złych humorach i tacy, którym nie należy zadawać pytań. Z tym nastawieniem zawitałam dziś w starostwie. Na wstępie, jak potulny baranek, poprosiłam o wniosek pozwolenia na budowę, a Pani od razu zasypała mnie gradem pytań, dokładnie wyjaśniła co i gdzie mam wpisać, zaznaczyła jakie dokumenty jeszcze są potrzebne. Zaskoczyło mnie to bardzo, bo spodziewałam się zgoła innego zachowania. Na koniec naszej rozmowy kazała zapisać nazwisko pani, która pod podanym numerem telefonu odpowie na wszystkie moje pytania. Mam nadzieję, że jak będziemy składać wniosek i odbierać pozwolenie to będzie równie miło i bez zbędnego biegania z poprawkami. Tak swoją drogą, chyba lepiej jest dokładnie wytłumaczyć petentowi, niż ogladać go kilka razy z rzędu .