W piątek porządnie się zalaliśmy, tzn. wylaliśmy beton w ławy fundamentowe. Całą sobotę i niedzielę olewaliśmy sprawę, czyli podlewaliśmy nasze ławy, biegając z konewką (właściwie to biegał mój mąż, tato i teść). Wodę pobieraliśmy ze studni, a ta była z wód gruntowy z działki naszego sąsiada. Buziaki dla sąsiada za wodę.
Dziś budowlańcy rozpoczęli rozbijanie szalunków z ław i ustawianie ich w celu zalania ścian fundamentowych. Zdecydowaliśmy, że nie będziemy murować z bloczków tylko zalejemy takim samym betonem jak ławy. Koszt bloczków to około 3200zł, do tego trzeba doliczyć zaprawę i pozostałe koszty, w tym prąd i transport. Beton będzie nas kosztował około 4150zł. Czy zatem jest sens bawić się w murowanie na tym etapie? Dodatkowo plusem całej sprawy jest to, że beton będzie mocniejszy z uwagi na nasz grunt ze szkodami górniczymi.
Po skomplikowanych fundamentach, była już nadzieja, że teraz pójdzie z górki, bo ścianki będą zalewane (łatwo i szybko). Niestety u nas nie może być łatwo. Pogoda dała dziś popalić i to dosłownie. W cieniu mieliśmy 35 stopni, więc aż strach pomyśleć ile było w pełnym słońcu. Szkoda było mi termometru, żeby to sprawdzić (za mała skala
). Jedynym pocieszeniem zostało tylko to, że mały skrawek budowy jest ocieniony przez drzewo, które i tak ma już podcięte korzenie. Stało zbyt blisko ścian domu. Zatem praca dziś szła opornie, ale do przodu. Wielu by zrezygnowało przy takich upałach. „Szacun” dla naszych majstrów.
Zdjęcia dołączę, jak już urośnie więcej ścianek.